Ostatni pełny dzień w Gruzji spędzałem w Kutaisi i okolicach. Cel na ten dzień był prosty: zobaczyć Kutaisi oraz katedrę Bagrati i oddalony od miasta zespół klasztorny Gelati. Nic ponad to wstępnie nie miałem zaplanowane. Zjadłem więc na spokojnie śniadanie wraz z pozostałymi polskimi mieszkańcami hostelu, którzy ruszali tego dnia do Batumi.
Z hostelu do katedry Bagrati miałem dosłownie rzut beretem. Droga pomiędzy domkami z wizytą w sklepie zajęła mi około 15 minut. Po chwili mogłem już podziwiać pięknie położoną katedrę położoną na dywanie zieleni :)
Katedra Bagrati wpisana została na listę UNESCO jednakże władze Gruzji postanowiły ją odbudować (na listę wpisana zostały same ruiny na, których dokonano odbudowy) co spotkało się z ogromnym sprzeciwem (bardzo razi teraz ta nowoczesna dobudowa widoczna na zdjęciach wyżej) i zagrożono wykreśleniem katedry z listy UNESCO. Z miejsca gdzie znajduje się katedra rozpościera się wspaniały widok na Kutaisi i widoczne w tle góry :)
Z okolic katedry Bagrati ruszyłem w kierunku centrum miasta. W planach miałem posiłek, zwiedzanie centrum oraz odnalezienie marszrutki jadącej do zespołu klasztornego Gelati.
Do centrum miasta dotarłem po blisko 20 minutach spaceru. Przedostałem się przez miejski bazar aż do słynnej fontanny w centralnej części miasta :) na zdjęciu w tle doskonale widoczna jest katedra Bagrati z, której dotarłem :)
W końcu udało mi się również odnaleźć marszrutkę ruszającą do Gelati. Okazało się jednak, że do odjazdu jest jeszcze sporo czasu. Postanowiłem spożytkować go szukając w okolicach pamiątek co nie było niestety łatwym zadaniem. O godzinie 14 marszrutka ruszyła i w raz z kilkoma innymi turystami pojechaliśmy w stronę klasztorów. Po drodze przez marszrutkę przewinęło się mnóstwo ludzi, głównie okolicznych mieszkańców. Do docelowego miejsca wraz ze mną dojechała grupa turystów min. z Ukrainy :)
Na pierwszy rzut oka gdy dociera się pod górę do Gelati odnosi się wrażenie, że klasztory stoją w niezbyt ładnym miejscu:
Jednak gdy tylko przekracza się bramę wejściową niezbyt pozytywne wrażenie znika. Klasztory Gelati są naprawdę bardzo ładnie położone, a zielona, czysta trawa sprawiają, że jest to miejsce zupełnie oderwane od okolicy :) Sam zespół klasztorny w momencie gdy tam byłem był częściowo w remoncie, na zewnątrz i wewnątrz głównego budynku trwały prace konserwacyjne.
Do miasta postanowiłem wrócić pieszo ponieważ marszrutka powrotna miała być za ponad godzinę. Tak więc do pokonania miałem blisko 13 kilometrów :) Droga w sumie była prosta, ale jak się okazało dość męcząca. Po drodze natrafiłem na tablicę informującą, że w odległości 2 kilometrów od głównej drogi znajduje się zespół klasztorny Mocameta. Długo się nie zastanawiając postanowiłem nadrobić kawałek drogi i ruszyłem w tym kierunku.
Klasztor Mocameta znajduje się w przepięknej scenerii. Z obu stron znajdują się zielone doliny, które wydają się nie mieć końca. Widoki można podziwiać i podziwiać ;)
Powróciłem w końcu na główną drogę i już dość zmęczony długim spacerem i gruzińskim słońcem dotarłem do centrum miasta. W pierwszej kolejności udałem się na porządne jedzenie, a dopiero potem wróciłem do hostelu :) nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem zmęczony na łóżku. Obudził mnie nieduży gwar w kuchni. Okazało się, że reszta mieszkańców wróciła z Batumi i spożywała już kolację. Dołączyłem do nich. Wspólnie posiedzieliśmy do godziny 23-24 ponieważ o 4:30 czekała nas pobudka i podróż na lotnisko. Gdy zostałem w kuchni sam z polką, która jeszcze zostawała w Gruzji wrócił nasz gospodarz Kote i Krzysiek, polak, który również mieszkał w hostelu. Ich powrót oznaczał jedno, ta noc tak szybko się nie zakończy :) i tym samym jeszcze przez długi czas wznosiliśmy toasty :)
Mimo długich nocnych rozmów pobudka o 4:30 nie przysporzyła mi kłopotów. Zapakowaliśmy się wszyscy do samochodu i bez większych problemów dotarliśmy na lotnisko. Na lotnisku spotkałem ponownie rodzinę z Krakowa, którą poznałem 1 dnia pobytu w Gruzji :) porozmawialiśmy i wymieniliśmy się historiami z pobytu.
Sam lot odbył się bez większych problemów, ale niestety moje optymistyczne prognozy się nie sprawdziły i nie zdążyłem na poranny autobus komunikacji miejskiej z lotniska w Pyrzowicach do centrum Katowic :/ Miałem problem bo o godzinie 10:00 z Katowic odjeźdzał Polski Bus do Warszawy. Szybko swoją pomoc zaoferowała Bożena i Ala z, którymi wracałem, ale nie do końca wiedziały gdzie mogłyby mnie podrzucić. Udało mi się jednak w końcu znaleźć busa Wizzair'a kursującego na trasie lotnisko-Katowice i chcąc czy nie chcąc zmuszony byłem do dodatkowego wydatku w wysokości 25 zł za bilet, ale dzięki temu bez problemu zdążyłem na autokar do Warszawy :) 4,5 godzinna jazda upłynęła dość szybko i mogłem ponownie zawitać do domu mając za sobą niesamowite 5 dni w spaniałym miejscu jakim jest bez wątpienia Gruzja :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz