środa, 9 lipca 2014

Gruzja dzień piąty

Zapraszam na kolejną część relacji z 5 dniowego pobytu w Gruzji. Tym razem Batumi :)

     
     Plan na ten dzień był prosty, szybkie śniadanie i podróż do centrum Kutaisi skąd odjeżdżają marszrutki do Batumi. Pogoda w Kutaisi nie była zbyt rewelacyjna i z prognoz, które sprawdzałem jeszcze podczas pobytu w Tbilisi również na ten dzień w Batumi zapowiadano opady. Tak czy inaczej chciałem się trzymać planu i ruszyłem w poszukiwaniu marszrutki. Początkowo nie wiedziałem dokładnie gdzie mam się kierować więc zaczepiłem spacerującego Gruzina z nadzieją, że wskaże mi drogę do centrum. Oczywiście Gruzin okazał się bardzo pomocny, zaprowadził mnie na postój marszrutek niedaleko hostelu Kote, wskazał jedną z nich, a kierowcy wytłumaczył dokąd ma mnie zawieźć :) Po około 10 minutach byłem już w centrum pod Macdonaldsem skąd ruszały marszrutki do Batumi :) Miałem szczęście bo następna odjeżdżała dosłownie za 5 min. Zapłaciłem za kurs 5 lari i ruszyliśmy. Droga nie należała do najcięższych i trwała około 2 godzin. Tak jak sie tego obawiałem w Batumi przywitał mnie dość mocno padający deszcz. Postanowiłem więc przeczekać mocniejsze opady w kafejce internetowej (1 lari-1 godzina).
Po prawie godzinie przestało już tak mocno padać co pozwoliło mi w końcu ruszyć na zwiedzanie miasta. Na początek udałem się w okolice portu:






























     Będąc już w tej okolicy postanowiłem wjechać kolejką linową na wzgórze z, którego można podziwiać panoramę Batumi.Przy dobrych warunkach pogodowych widać również góry małego Kaukazu. Ja niestety tak dobrych warunków nie miałem. Wjazd kolejką kosztuje 5 lari za bilet w dwie strony. 



































    Jadąc kolejką na górę można dokładnie zobaczyć jak wygląda Batumi. Od promenady nad morzem nowoczesne budowle o szalonych i dziwacznych kształtach i do tego bardzo ładna promenada. Natomiast zaledwie kilka ulic w głąb miasta widać już zupełnie coś innego, zniszczone stare budynki, podziurawione ulice, taki obraz daje nam Batumi.
































      Po powrocie do miasta udałem się do restauracji na obiad. Zjadłem ponownie Chaczapuri tym razem w wydaniu z białym serem i surowym jajkiem, standardowo polecam :) Standardowo porozmawiałem z Gruzinami prowadzącymi restaurację, a po zjedzeniu ruszyłem w kierunku promenady na zwiedzanie.
W okolicach promenady podziwiać można diabelski młyn, wieżę zegarową, latarnię oraz znajdującą się w pobliżu wieże gruzińskiego alfabetu :)












































Z okolic wieży gruzińskiego alfabetu udałem się w kierunku budynku Uniwersytetu Technicznego (kolejna przedziwna budowla), a stamtąd obrałem kierunek na bardzo ładny nadmorski park, polecam to miejsce :)












































Tym sposobem ponownie znalazłem się na kamienistej plaży Batumi. Morze było w miarę spokojne :)














































    Od plaży odbiłem w kierunku centrum miasta. Idąc w kierunku Placu Europy gdzie stoją najstarsze budynki miasta (nawet ponad 100 letnie) oraz pomnik Madei trzymającej złote runo czyli baranią skórę (Madei była kolchidzką księżniczką z gruzińskiej mitologii) podziwiałem przedziwne budowle miasta. Ciężko ocenić mi Batumi, z jednej strony totalna bieda i niszczejące budynki i drogi, a z drugiej nowoczesna zabudowa, która aż za bardzo uderza swoim kształtem jak dla mnie momentami dość kiczowatym.







































       Tym samym zbliżał się czas powrotu do Kutaisi. Batumi mnie nie rozczarowało, ale też nie powaliło mnie na kolana w porównaniu z tym co do tej pory dane mi było widzieć w Gruzji. Być może przy ładniejszej pogodzie moje spojrzenie na te miejsce byłoby ciut inne. Tak czy inaczej wsiadłem do marszrutki i ruszyłem w kierunku Kutaisi. Byłem już trochę zmęczony więc prawie 2 godzinną podróż częściowo przespałem. Po dotarciu do Kutaisi postanowiłem pieszo wrócić do hostelu. Zrobiłem po drodze zakupy spożywcze i niestety szybko okazało się, że trzeba będzie skorzystać z taksówki ponieważ rozpadał się niezły deszcz.
        Po dotarciu do hostelu okazało się, że pojawiły się 3 nowe lokatorki z Polski: Bożena i jej siostrzenica Ala oraz ich znajoma chyba Iwona. Usiedliśmy wspólnie do stołu w kuchni żeby porozmawiać o Gruzji i po kilkunastu minutach w hostelu pojawił się w końcu Kote :) Przyszedł z kilkoma znajomymi i z zgrzewką piwa. Szybko rozdał piwo i wszyscy razem usiedliśmy do stołu :) Popijając piwo opowiadaliśmy przeróżne historie (Kote mówi świetnie po polsku), kawały itp Po dłuższym czasie gdy piwo już się skończyło na stole pojawiła się polska wódka :) humor był coraz lepszy i w pewnym momencie Kote zapytał się mnie o plany na następny dzień (mój ostatni w Gruzji) odpowiedziałem więc, że zwiedzam Kutaisi i okolice, a wieczorem jadę na lotniskoi tam nocuję ponieważ lot powrotny mam z samego rana. Kote zapytał się czemu chcę nocować na lotnisku, a ja w odpowiedzi powtórzyłem, że lot mam rano więc innej opcji niż nocleg na lotnisku nie widzę, a poza tym nie miałem już nigdzie wykupionego noclegu. Gdy Kote to usłyszał powiedział tylko jedno zdanie "zostajesz u mnie, nocleg masz za darmo, a rano zawiozę Cię na lotnisko" :)
Nic dodać nic ująć :)


4 komentarze:

  1. Wydaje mi się że już podobną relację gdzieś czytałam. Nie spisywałeś przypadkiem tego z którejś z relacji na fly4free? Bo niektóre zdania jota w jotę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,

    Nie spisywałem :) Wiem też, o której relacji jest mowa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć Darku
    niczego od nikogo nie spisywałeś. Wiem, bo tam byłam. Pozdrowienia od Ali
    Bożena

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za pozdrowienia :) Odezwijcie się na priv i dajcie znać jak wasze plany wakacyjne wyszły :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń