Relacja z Gruzji w końcu zakończona :) co prawda w ogromnych bólach, ale jednak po blisko 3 miesiącach od wyjazdu udało mi się napisać ostatnią część i podsumowanie. Wynikało to z różnych przyczyn, ale niestety nie zawsze na wszystko można mieć czas :) Co mogę napisać o Gruzji? Hmm jest to fenomenalny, fantastyczny, przepiękny, cudowny, wyjątkowy itd. kraj :) Polecam każdemu bez jakiegokolwiek zawahania się. Szczerze póki co ciężko mi jakikolwiek mój wyjazd porównać do pobytu w Gruzji. Z niecierpliwością czekam na okazję do powrotu tam...
Natomiast od czasu powrotu z Gruzji trochę się wydarzyło :) Był jednodniowy wypad do Dortmundu na mecz Borussii o czym napiszę na dniach bo spora część relacji jest już napisana tylko czeka na dokończenie. Myślałem o tym Dortmundzie od dłuższego czasu i w końcu udało się polecieć, zobaczyć, obejrzeć mecz i grę Polaków w Dortmundzie :)
Jeśli ktoś chodzi na mecze np w naszej lidze to atmosferą w Dortmundzie jakoś super bardzo nie będzie się zachwycał bo fakt doping tam jest na trochę innym poziomie, ale o tym więcej w bezpośredniej relacji. Mimo wszystko gdy widzi się, że na meczu jest ponad 80 tys. kibiców to można doznać dziwnego uczucia wiedząc, że na meczu jest więcej ludzi niż oficjalnie mieszka w mieście z, którego się pochodzi :) Ponad 80 tys. kibiców na meczu to bardzo dużo, a mimo to zdobycie biletu na mecz to niezbyt prosta sprawa. Ciekaw jestem czy w Polsce dożyjemy czasów w, których na każdym meczu ligowym będzie praktycznie komplet widzów. Twierdzę, że niestety nie.
Przy okazji wyjazdu do Dortmundu w drodze powrotnej udało mi się w końcu po 6 (!) latach zobaczyć morze Bałtyckie od strony Polski :) Wybierałem się tam od lat, planowałem itp i niestety od weekendowego pobytu w Trójmieście 6 lat temu nie mogłem jakoś tam dotrzeć. W końcu jednak wracając z Dortmundu miałem 5 godzinny postój w Gdańsku co pozwoliło mi spędzić parę chwil na plaży :)
Po powrocie z Dortmundu sprawy potoczyły się dość szybko i bez wyjazdów. Najpierw było mistrzostwo Polski zdobyte przez Legię i radość z kolejnej okazji do walki o upragnioną Ligę Mistrzów. Tutaj lekko wyskoczę do czasów obecnych...zapewne każdy wie jak ta walka się skończyła. Szybkie pach, pach i 6-1 w dwumeczu ze szkockim Celtikiem, a potem jak piorun z nieba decyzja tej pseudo federacji o wykluczeniu Legii z dalszej walki o LM....nie będę tutaj pisał jak się wtedy czułem (posypałyby się same niecenzuralne słowa), ale dla zagorzałego kibica, który żyje tym trochę bardziej niż osoby neutralne była to bardzo druzgocząca wiadomość. Niestety marzenia o Lidze Mistrzów należy odłożyć przynajmniej o kolejny rok i walczyć teraz jak najlepiej o Ligę Europejską.
Czerwiec był również okresem niespodziewanych zmian w pracy i rozpoczynających się wtedy Mistrzostw Świata w piłce nożnej w Brazylii ;) Dla kibica piłkarskiego oznaczało to jedno: przez najbliższy miesiąc klapki na oczach i nie liczy się nic poza piłką nożną :) oczywiście w moim przypadku aż tak dosłownie to nie wyglądało, ale i tak starałem się obejrzeć jak największą ilość spotkań. Nie zawsze się to udawało bo często zasypiałem podczas tych najpóźniej rozgrywanych. Nie zmienia to faktu, że to były najlepsze, najbardziej emocjonujące MŚ jakie dane mi było oglądać (co prawda wielu tych turniejów nie oglądałem bo dopiero to był 5 licząc od 98 roku gdy złapałem bakcyla na piłkę) i strasznie żałowałem gdy się już kończyły :) starałem się kibicować Brazylii, ale ciężko było patrzeć na ich grę w półfinale z Niemcami....
Tak czy inaczej początek MŚ w Brazylii był też dla mnie początkiem odliczania do początku urlopu zaplanowanego w lipcu :) Dzień po finale MŚ ruszałem w tygodniową podróż podczas, której odwiedziłem 5 państw: Węgry, Turcję, Grecję, Macedonię i Włochy. Ogólnie rzecz biorąc nim wpadłem na pomysł tej podróży moim celem nr 1 na lipiec był Iran. Iran chodzi mi po głowie od jakiegoś czasu i byłem już bardzo zaangażowany w przygotowywanie wyjazdu. Jednakże w tamtym okresie koszty związane z wizą i transportem (chciałem się tam przedostać drogą Gruzja-Armenia-Iran) spowodowały, że postanowiłem jednak na ten moment zmienić plany. Planując coś większego za główny punkt wyjazdu obrałem Stambuł. Na Stambuł "chorowałem" od dawna. Zawsze chciałem zobaczyć te ogromne miasto tak pięknie położone na dwóch kontynentach. Czytając o Stambule i oglądając zdjęcia z tego miasta czuć było w tym coś magicznego :) Stambuł stał się celem nr 1 i resztę wyjazdu układałem pod te miasto. Moje początkowe plany były dużo ambitniejsze bo zakładały lot do Gruzji, a potem przedostanie się do miejscowości Kars i podróż pociągiem przez praktycznie całą Turcję aż do Stambułu. Jednakże i tutaj na przeszkodzie stanęły kwestie finansowe no i chyba jednak bardziej czasowe (musiałem skrócić wyjazd).
Po dłuższych przemyśleniach udało mi się ułożyć wyżej wspomnianą trasę i zobaczyć prócz tureckiej metropolii kilka innych miejsc :) Szczegóły wyjazdu oczywiście niedługo opiszę na blogu, ale nim to zrobię to cofnę się w innej relacji do 2012 roku gdy po raz pierwszy wtedy jeszcze autostopem podjąłem nieudaną próbę dotarcia do Stambułu. Dlaczego nie wyszło i jak to się wtedy skończyło będzie niedługo opisane na blogu :) Póki co zdjęcie Stambułu z okna samolotu:
Sam wyjazd uznać mogę szczerza za bardzo fajny z różnymi przygodami nie zawsze pozytywnymi. Takie negatywne akcenty też są wliczone w ryzyko podróży backpackerskich :) Po powrocie moje nogi zdecydowanie potrzebowały kolejnego tygodnia odpoczynku ;) Zauważyłem też jedną rzecz, że im starszy jestem tym wygodniejszy się robię niestety. Spanie na lotniskach czy w miejscach innych już nie jest dla mnie tak lajtowe jak wcześniej. Może jednak faktycznie wiek i wygoda idą w parze? Albo jest to uzależnione od czegoś innego, póki co odpowiedzi jeszcze nie znalazłem :)
Teraz trochę o podróżniczych planach. Ze względu na zmiany w pracy jest teraz jednak trochę trudniej planować spontaniczne wyjazdy. Póki co z dalszych planów cel nr 1 to Maroko na przełomie stycznia/lutego. Czemu Maroko? Odpowiedź w tym wypadku będzie tylko jedna - piłka nożna :) Na przełomie stycznia i lutego 2015 w Maroku będzie rozgrywany Puchar Narodów Afryki coś jak Mistrzostwa Europy tylko, że w Afryce (to dla tych, którzy mogą nie wiedzieć) i w związku z tym na forum fly4free powstał temat zrzeszający chętnych do wyjazdu na ten turniej. Obecnie jest to już spora grupa podróżników i mam nadzieję, że ja również się tam pojawię :) Sporo kwestii jest jeszcze do ogarnięcia tak jak bilety, termin, urlop itp. To co może budzić mały niepokój to szerząca się epidemia wirusa Eboli w Afryce, jednakże wierzę, że do samego Maroka nie dotrze to i do czasu turnieju uda się ten wirus siejący duże spustoszenie w Afryce załagodzić.
To tak w kwestii dalszych planów. Co do bliższych to do niedawna zakładałem, że w tym roku mogę już nigdzie nie wyjechać. Oczywiście jest spora różnica w sprawie wyjazdów między tym co zakładam, a co potem wychodzi :) rzecz jasna w pozytywnym znaczeniu :) Siedząc i przeglądając 2 dni temu ceny biletów w nisko kosztowych liniach szukałem czegoś fajnego na październik. Początkowo byłem bardzo zdecydowany na podróż do Porto z przesiadkami w Charleroi. W końcu Portugalia jest na mojej liście "must see". Ceny na połowę października z Warszawy Modlin do Porto z przesiadką w Charleroi sięgały od 350 do 400 zł z 2 dwudniowym pobytem w Porto. Próbowałem dorzucić do tego w jakiś sposób Lizbonę, ale nic sensownego nie udawało się złożyć więc postanowiłem pozostać przy samym Porto. Porto, Porto i nagle z Porto zrobił się Madryt :) I tym sposobem w terminie 29.10-02.11 z lotniska Warszawa Modlin wybieram się do stolicy Hiszpanii :) Madryt powinien być miłym akcentem na podróżnicze zakończenie tego roku. Jednak czy to na 100% będzie zakończenie w tym roku tego nie jestem w stanie powiedzieć :) W końcu chęć podróżowania jest u mnie silniejsza niż cokolwiek innego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz