Ostatni etap mojego krótkiego lipcowego eurotripu obejmował zupełnie zagadkowe dla mnie Skopje oraz znajdujący się w pobliżu miasta kanion Matka. Zapraszam! :)
Do Skopje dotarliśmy pociągiem w godzinach wieczornych. Było już całkiem ciemno co nie bardzo mogło mi sprzyjać w poszukiwaniach hostelu. Jednakże wydrukowana mapa z hostelworld wskazywała dość prostą drogę do hostelu. Pożegnałem się więc z poznanymi w pociągu Norwegami i ruszyłem w drogę.
Na początek szybko udałem się do wyjścia z dworca, już na samym dworcu i w jego okolicy można odnieść wrażenie, że Skopje i cała Macedonia to jednak trochę inny świat. Stojąc przez chwilę rozglądałem się po okolicy i nie odnalazłem nigdzie tablicy z nazwą ulicy, która w jakimś sensie mogłaby być dla mnie punktem odniesienia do szukania drogi. No nic, wróciłem na dworzec i udałem się na posterunek policji w celu uzyskania jakiejkolwiek pomocy :) Nie wiedziałem jeszcze wtedy co mnie czeka :)
Grzecznie zapukałem, przedstawiłem się (oczywiście znajdujący się na posterunku starszy policjant nic nie mówił po angielsku) i postarałem się przedstawić swoją sytuację. Na szczęście miałem wydrukowany wyraźny adres hostelu co ułatwiło trochę sytuację. Ułatwiło o tyle, że policjant wiedział mniej więcej czego szukamy, ale nie miał pojęcia gdzie znajduje się ulica na, której jest hostel :D No, ale nie chciał mnie zostawić na lodzie. Zaczął wykonywać telefon za telefonem, nerwowo krzycząc, co chwilę coś notując, aż w końcu postanowił zadzwonić do hostelu :) I tak po około 30 minutach pobytu na posterunku bohaterski policjant zdawało się rozwiązał problem! Zanotował mniej więcej gdzie jest hostel, a potem na migi przez okno zaczął pokazywać mi drogę :) Co z tego, że nie zgadzała się ona za bardzo z drogą z mapy, ale stwierdziłem, że innego wyjścia nie mam i ruszyłem dziękując policjantowi za pomoc (co jak co, ale to kolejny bardzo życzliwy naród). Idąc wolnym krokiem pokonałem dłuższy odcinek drogi i znowu byłem w kropce. Najgorsze było to, że jak już znalazłem jakąkolwiek tabliczkę z nazwą ulicy to była ona zapisana w iście niezrozumiałym dla mnie języku :) Stwierdziłem, że bezcelowe kręcenie się nie ma sensu i postanowiłem popytać miejscowych o jakąkolwiek drogę. Jakie było moje zdziwienie gdy okazało się, że najczęściej trafiałem na a) osobę kompletnie nie potrafiącą mnie zrozumieć b) osobę nie mającą pojęcia gdzie może być taki hostel. Trafiły się też dwa rodzynki, a konkretnie osoby nie mające pojęcia gdzie się w danym momencie znajdują :D
Lekko zrezygnowany wróciłem w okolice dworca i tam ku mojej radości trafiłem na kobietę, która doskonale mówiła w języku angielskim :) Szybko nawiązałem z nią rozmowę i wytłumaczyła mi dokładnie jak mam iść, uff! Droga w końcu została odnaleziona :) Po około 15-20 minutach dotarłem mniej więcej w okolicę hostelu. Jednak było tam sporo domów, bloków więc nie chcąc się zgubić zaczepiłem kolejną kobietę z pytaniem czy wie gdzie jest hostel. Wskazała mi drogę (twierdziła, że wie) no i ja już blisko 23ciej na pewniaka wszedłem do domu, który miał być rzekomym hostelem. Zastanawiało mnie to czemu jest ciemno skoro to hostel, ale co tam wbiłem do środka :) No i jak się szybko okazało wszedłem do prywatnego domu i obudziłem jego mieszkańców :D Przeprosiłem i szybko uciekłem. No i znowu byłem w kropce. Zacząłem się kręcić po okolicy, ulica niby się zgadzała, ale nigdzie nie było hostelu, były inne, ale tego w, którym miałem rezerwację nigdzie nie było. Popytałem kilku osób, ale nikt nic nie wiedział. Było już późno więc zacząłem się wkurzać na tą sytuację. Na szczęście był w zasięgu mojego wzroku inny hostel, stwierdziłem, że tam wejdę i zapytam o ten mój, na bank powinni wiedzieć :) Wszedłem, przedstawiłem się i opowiedziałem o sprawie. Pokazałem rezerwację i co? Nikt z właścicieli hostelu nie miał pojęcia gdzie taki hostel może się znajdywać mimo iż na mapie powinien być gdzieś obok! No super pomyślałem...nie mając wyjścia stwierdziłem, że walę tamtą rezerwację i zostaję w hostelu do, którego wszedłem. I to była świetna decyzja :) Nocleg niecałe 10 euro, warunki super, szybki prysznic, kolacja i mogłem spokojnie usiąść do kompa i skorzystać z neta. Poprosiłem o herbatę, dostałem do stolika :) Każdemu kto trafi do Skopje polecam to miejsce: http://www.hostelworld.com/hosteldetails.php/Hostel-Kalonis/Skopje/78945?dateFrom=2014-12-17&dateTo=2014-12-20&sc_sau=avdc&sc_pos=8 :) W ten sposób będąc już spokojnym o nocleg udałem się spać. Następnego dnia planowałem zwiedzać Skopje oraz udać się do kanionu Matka :)
Dzień zaczął się od bardzo sympatycznego śniadania w ogródku :) Po zjedzeniu ruszyłem w dalszą drogę. Za dnia okazało się, że droga na dworzec główny jest bardzo prosta i szybka ;) Chcąc udać się do kanionu Matka należy skorzystać z autobusu nr 60, a sam dojazd zajmuje od 45 do 60 min. Bilet w jedną stronę kosztuje 35 denarów i najlepiej trafić na kobietę mówiącą po angielsku w kasie bo wtedy szybciej można się dogadać :) Po zakupieniu biletu udałem się do autobusu bo okazało się, że zaraz rusza. W autobusie poznałem również starszego człowieka, który jechał w tamtym kierunku i wytłumaczył mi swoim językiem, że ścieżka piesza wzdłuż kanionu jest tylko z jednej strony. Po dotarciu na miejsce ma się do wyboru albo pieszą drogę, albo można też skorzystać z motorówki (5 euro) i przepłynąć cały kanion aż do jaskini znajdującej się na jego końcu. Ja zdecydowałem się na pieszą wędrówkę. Oczywiście nim wejdziemy na właściwą drogę przebrnąć musimy przez kilka restauracji i dość spore grupy turystów :)
Pokonując teren restauracji i przechodząc przez główne wejście na ścieżkę trafiamy na właściwy szlak. Zgubić się nie idzie :) co jakiś czas wymija się tylko wracających turystów. Widoki są bardzo ładne zwłaszcza gdy dopisuje pogoda. Czasami znaleźć można ławeczkę na, której można chwilę odpocząć. Zwiedzając kanion spotkałem 2 węże i kilka jaszczurek :) Na samo zwiedzanie kanionu poświęciłem około 2-2,5 godzin po, który wróciłem do znajdujących się na początku drogi restauracji :)
Gdy już dotarłem na miejsce nadeszła pora na spożycie zasłużonego piwka :) Korzystając z przystępnych cen zjadłem również obiad w restauracji :) Najedzony i wypoczęty udałem się w kierunku przystanku skąd odjeżdżał autobus powrotny do Skopje. Czas pozwiedzać miasto :)
Jakie jest Skopje? Zapewne jeszcze kilka lat wstecz wyglądało zupełnie inaczej. Obecnie trwa tam wielki boom budowlany. Buduje się dosłownie wszystko :) Jednak zdecydowanie najwięcej stawia się tam pomników (przoduje tu Alexander II Macedoński ) i to niekiedy ogromnych rozmiarów. Dlatego też miasto w niektórych miejscach przypomina ogromny plac budowy.
Po dotarciu do miasta na początek postanowiłem udać się na stadion narodowy Macedonii. Wysiadłem niedaleko stadionu więc czekał mnie tylko krótki spacer. Po drodze mijałem oczywiście różnego typu place budowy :)
W końcu dotarłem na miejsce. Okazało się, że z wejściem na stadion nie ma żadnych problemów bo odbywały się na nim zawody lekkoatletyczne młodzieży. Dzięki temu można było wejść dosłownie wszędzie, na trybuny, na ławki rezerwowych oraz na murawę stadionu :)
Ze stadionu udałem się na drugą stronę rzeki w kierunku twierdzy Skopsko Kale. Góruje ona nad starą częścią miasta i pochodzi z VI wieku i była również przebudowywana w X i XI wieku. Wejście na teren twierdzy jest darmowe i można z niej podziwiać panoramę miasta :)
Po opuszczeniu twierdzy ruszyłem w kierunku centrum miasta. Oczywiście natrafiając po drodze na ogromne pomniki :) W mieście można zauważyć również coraz więcej turystów. Napotkać można również stoiska z pamiątkami (aczkolwiek za wiele ich tam nie ma, ceny przystępne)
Będąc w tym miejscu warto skorzystać z najsłynniejszego mostu w Skopje zwanego po prostu kamiennym mostem. Most jest zachowany w całości z czasów osmańskich i obecnie znajduje się w herbie miasta. Dostępny jest tylko dla pieszych (długość 214 metrów). Poniżej kilka zdjęć :)
Po drugiej stronie mostu na głównym placu Skopje góruje pomnik Aleksandra Wielkiego :)
Można tam również znaleźć mini centrum handlowe z restauracją. Nieopodal znajduje się Macedonian Gate (coś na zasadzie Łuku Tryumfalnego?). Tam również skorzystałem z dobrodziejstwa niskich cen i zjadłem dość pokaźnego hamburgera :)
Po około 10 minutach spaceru dotrzeć można do parku w, którym znajdują się kolejne...pomniki ;) min pomnik bohaterów Macedonii. W wielu miejscach w mieście stoją również pachnące nowością mapy miasta z oznaczonymi miejscami wartymi zobaczenia (niektóre z nich oznaczone są jako miejsca będące w budowie)
Ja natomiast za ostatni punkt zwiedzania obrałem Wielki Bazar w starej muzułmańskiej dzielnicy miasta. Wybrałem się tam dość późno więc było już tam zupełnie pusto, ale polecam to każdemu kto wybiera się do Skopje. To miejsce ma swój klimat.
Co jeszcze warto zobaczyć w Skopje? Myślę, że warto również odwiedzić dom w, którym urodziła się Święta Teresa z Kalkuty (obecnie jest tam jej muzeum) oraz warto wybrać się na wzgórze Vodno gdzie wznosi się ogromny krzyż (podświetlany w nocy) i można stamtąd podziwiać panoramę miasta :)
Od razu mała ciekawostka :) W Skopje też mają piętrowe autobusy (jedyne obok Londynu miasto w Europie)
Plany na wieczór miałem następujęce. Kierunek dworzec główny skąd odjeżdżał bus lotniskowy (bilet kosztuje 150 denarów i innej możliwości jeśli chodzi o transport publiczny nie ma, pozostają taksówki za 15-20 euro) i po dotarciu na lotnisko czekał mnie tam nocleg. Rano dnia następnego miałem lot do Bergamo.Tak więc po dotarciu na dworzec zakupiłem bilet na busa i czekałem. No i oczywiście spotkały mnie kolejne przygody :)
Na samym dworcu strasznie cięźko było wytrzymać przez ogromną ilość much, które bez przerwy siadały na człowieku (masakra). Natomiast na zewnątrz znowu z każdej strony człowiek atakowany był przez taksówkarzy, którzy nachalnie proponowali transport na lotnisko albo w jakiekolwiek inne miejsce. Początkowo nie wiedziałem dokładnie gdzie znajduje się przystanek autobusowy i idąc do policjantów z pytaniem o przystanek zostałem zaczepiony przez taksówkarzy, chwilę z nimi pogadałem i podziękowałem za transport i podszedłem do policji. Pogadałem, podpytałem i wiedziałem już gdzie mam się kierować. Poszedłem więc na miejsce i tak tam chwilę stałem :) i nagle podszedł do mnie taksówkarz (dość duży gość) i od razu do mnie takim średnim angielskim z pytaniem "Czy masz jakiś problem?" (do tego dość agresywny ton). Ja oczywiście zdezorientowany odsunąłem się na bezpieczny dystans i zapytałem się o co mu chodzi. No to atakujący mnie taksówkarz wyskoczył do mnie z tekstem, że widział jak rozmawiam z policjantami i zapewne ich nasyłam na taksówkarzy :D No nic musiałem temu osobnikowi wytłumaczyć sytuację (mimo, że był baranem jednak miał przewagę bo był u siebie i było ich tam więcej więc wolałem nie ryzykować i unikać nieciekawej sytuacji) i po około 5 minutach rozmowy taksówkarz chyba zrozumiał o co chodziło i zostawił mnie w spokoju. No cóż stwierdziłem, że jednak lepiej wrócić na ten dworzec i walczyć z muchami niż z taksówkarzami :)
Czekając na dworcu zostałem zaczepiony przez lokalsa wybierającego się do Czarnogóry do pracy. Ogólnie był to dość śmieszny koleś chwalący się, że zna wszystkich dookoła :) Ogólnie wciskał dużo kitów (mówił łamanym niemieckim i trochę angielskim) i cały czas powtarzał, że w Macedonii nic nie ma poza biedą,a Czarnogóra to same euro i wróci bogaty :) zapraszał mnie oczywiście do Skopje i mówił, że jak przyjadę to załatwi wszystko: alkohol, imprezy i dziewczynki :D i w tak wesołej atmosferze upłynął nam czas oczekiwania na autobus. W końcu przyszła pora się pożegnać i mój nowo poznany kolega wsiadł do busa. Ja na swój czekałem jeszcze około 20 minut. W końcu bus linii Vardar podjechał i z grupą 5 osób (sami turyści) ruszyłem na lotnisko. Same lotnisko całkiem przyjemne, dużo miejsca do spania :) i oczywiście nosi imię Aleksandra Wielkiego (Macedońskiego) :)
Nocleg minął bardzo spokojnie i rano powolutku zbierałem się do lotu Wizzairem do Bergamo. Przy okazji jeszcze nigdy na żadnym lotnisku nie widziałem takiego "polowania" na niewymiarowe bagaże podręczne na lot Wizzairem jak tutaj. Oczywiście polowania bardzo skutecznego bo wiele osób miało za duże walizki.
Sam lot przebiegł spokojnie i po godzinie 10 byłem już we włoskim Bergamo. Lot powrotny do Modlina miałem późnym popołudniem więc postanowiłem te kilka godzin wykorzystać na spacer po Bergamo. Tym razem zdjęć już nie robiłem bo byłem tam już 2 razy. Ograniczyłem się tylko do bezcelowego spaceru po wąskich uliczkach miasta i małej przerwy na posiłek:) Przy okazji jednak przypadkowo znalazłem się w okolicy stadionu Atalanty Bergamo, a nigdy tam w sumie nie byłem stwierdziłem, że warto sprawdzić jak wygląda ten stadion. No i trafiłem idealnie bo akurat trwała prezentacja drużyny Atalanty przed zbliżającym się sezonem Serie A :)
Następnie wróciłem na lotnisko i odleciałem w kierunku Polski samolotem linii Ryanair ;) Tym samym mój tygodniowy momentami wyczerpujący trip został zakończony. Udało mi się odwiedzić kilka interesujących miejsc w tym Stambuł na, który od dawna polowałem i dość egzotyczne dla mnie jak na Europę Skopje, które również mimo tego, że bardziej przypominało plac budowy niż miasto wywołało pozytywne wrażenia :)
Niedługo również przygotuję podsumowanie finansowe tego wyjazdu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz