niedziela, 19 października 2014

Lipcowy eurotrip część 2- Stambuł

Zapraszam na dalszą część relacji z lipcowego eurotripu :)



   Dojazd na Plac Taksim zajął mi blisko godzinę przez ogromne korki w Stambule. Pierwsze wrażenie? Bardzo negatywne. Hałas, wszędzie korki, niebotyczna ilość osób zaczepiająca, zagadująca...szczerze nie bardzo potrafiłem się odnaleźć. Jednak po chwili ogarnięcia okolicy postanowiłem dostać się jak najszybciej do hostelu. Nie bardzo jednak wiedziałem gdzie mam się kierować dlatego też zaczepiłem znajdującego się w okolicy policjanta z pytaniem o dotarcie. Krótka rozmowa i kilka wskazówek pozwoliły mi obrać właściwy kierunek :) Z Placu Taksim musiałem przejechać metrem dosłownie 1 przystanek (bo więcej ta linia nie miała) i następnie przesiąść się w tramwaj. Dojazd okazał się dość prosty i po blisko 20 minutach mogłem po raz pierwszy zobaczyć na własne oczy 2 symbole Stambułu - Hagię Sophię i Błękitny Meczet.         Od razu muszę przyznać, że obie budowle robią niesamowite wrażenie :) Jednakże nie był to moment na zwiedzanie i podziwianie tych wspaniałych budowli. Musiałem szybko odnaleźć hostel. Na początku trochę błądziłem po uliczkach, ale szybko okazało się, że zarezerwowany hostel jest dosłownie 3 minuty drogi od słynnych budowli Stambułu. Bardzo mnie to ucieszyło :) Warunki w hostelu niestety już mnie tak nie cieszyły...Dlatego napiszę już teraz, nie polecam nikomu ! hostelu o nazwie "Best Island Hostel" w Stambule. To miejsce to jedna wielka porażka, byłem już w wielu hostelach, ale w tak beznadziejnym jeszcze nigdy nie byłem. Łazienka? Tragedia, zachowanie gospodarzy wobec gości? Tragiczne..chociażby sytuacja z Japończykiem z pierwszego dnia mojego pobytu. Właściciel przyszedł do pokoju i kazał się wynosić Japończykowi od tak po prostu mimo, że ten miał jeszcze opłacone 2 noce. Kłótnia trwała około 30 minut, każdy kto próbował stanąć po stronie Japończyka słyszał tylko, że jeśli jeszcze raz się udzieli to również wyleci. Koniec końców Japończyk został jeszcze jedną noc dopłacając 100 % ceny...chora sytuacja...
Tutaj link do tego nieszczęsnego hostelu.
Hostel mimo tylu ogromnych minusów miał też jakiś plus, a mianowicie widok z okna, który miałem w pokoju:


    Gdy jakimś cudem udało mi się wziąć prysznic w tej tragicznej łazience i co nieco zjeść postanowiłem ruszyć na pierwsze zwiedzanie okolicy. Początkowo moje zapędy ostudził niespodziewany deszcz, ale na szczęście bardzo szybko przestało padać. Mogłem więc w końcu ruszyć :) Pierwszego niepełnego dnia (było już oko 18) nie miałem zbyt wielu planów, chciałem po prostu zapoznać się z okolicą no i przede wszystkim obejrzeć z bliska słynne budowle :) Ruszyłem więc w kierunku Hagia Sophia i całego pięknego parku Sultanahmet. Po kilkunastu krokach byłem już pod tą najbardziej znaną budowlą Stambułu. Muszę przyznać, że z zewnątrz zarówno Hagia Sophia jak i Błękitny Meczet robią piorunujące wrażenie swoimi rozmiarami :)






    Pierwsze wrażenie, wow! :) Oczywiście było już zbyt późno na zwiedzanie meczetów od środka więc tego wieczoru cieszyły one moje oczy tylko z zewnątrz. Postanowiłem odejść trochę dalej od okolicy hostelu, w planach miałem odwiedzenie jakiejś restauracji, ale musiałem poczekać do zmierzchu ponieważ akurat podczas mojego pobytu w Stambule trwał Ramadan więc gorliwi Muzułmanie w tym okresie za dnia nie spożywali posiłków, a ja nie chcąc zbytnio nikogo drażnić postanowiłem poczekać z ciepłym posiłkiem do wieczora aż wszyscy ruszą jeść :)
    Oddalałem się więc od parku, najpierw docierając na mały kiermasz gdzie można było kupić przeróżne rzeczy od biżuterii po jedzenie :) Następnie udałem się kilka ulic dalej próbując dotrzeć do morza, ale niestety tego dnia nie było mi dane :) Podziwiałem więc wodę z oddali z jednej z ulic.






     Z czasem zmęczenie i głód zaczęły dawać o sobie znać więc postanowiłem zacząć szukać knajpy gdzie można coś zjeść. Po dłuższym chodzeniu po okolicznych uliczkach w końcu udało mi się trafić na knajpę gdzie bylo dużo gości, ale mimo to były też wolne stoliki. Chwila czekania, rozmowa z kelnerem i mogłem zajadać się kebabem prosto z Turcji :) Mimo iż uważam, że mocno przepłaciłem za jedzenie (22 liry tureckie) to nie ukrywam, że bardzo mi smakowało :) Po najedzeniu się przyszła pora na powrót do hostelu. Jednak po drodze konieczna była wizyta na Sultanahmet i podziwianie Błękitnego Meczetu i fontanny pośrodku parku w wieczornej scenerii, zdecydowanie polecam taki widok :) Do tego oczywiście wszystkie trawniki w parku były pełne rodzin spożywających różnego rodzaju posiłki po zachodzie słońca.




      Spędziłem tam kilkadziesiąt minut wpatrując się w te mistyczne budowle i mieniącą się kolorami fontannę. Po powrocie do hostelu był ciąg dalszy niezbyt miłych historii z gośćmi hostelowymi:> Mnie na szczęście jakiekolwiek negatywne zachowania ze strony właścicieli omijały. W nocy dodatkowo zaczęło dość mocno padać co też martwiło mnie przed kolejnym dniem...
    Dniem, który zaczął się bardzo wcześnie rano od tradycyjnego nawoływania do modlitwy przez Muezzinów z minaretów w meczetach.  Będąc w Stambule warto się wsłuchać :) 
Planowałem dzień spędzić bardzo aktywnie. Po dość wczesnym śniadaniu ruszyłem w kierunku Hagia Sophia, którą planowałem zwiedzić. Bramy otwierano od godziny 9:00, a wejście kosztowało 30 tureckich lir (w euro płatność możliwa tylko gotówką, w lirach kartą i gotówką). Ustawiłem się pod bramą około 8:40 tak żeby być jednym z pierwszych gości. Oczywiście obowiązkowo byłem w długich spodniach. Czas oczekiwania na otwarcie bram "umilali" oczekującym nachalni sprzedawcy przewodników po Stambule praktycznie w każdym języku :) W końcu jednak bramy zostały otwarte, bilet trafił do mojej ręki i mogłem ruszyć do środka tej budowli :)
   Tutaj od razu muszę przyznać, że Hagia Sophia robi wewnątrz równie niesamowite wrażenie jak i z zewnątrz. Przestrzeń w nawie głównej jest przeogromna. Fakt efekt trochę psuło ogromne rusztowanie stojące przy jednej ze ścian, ale i tak po wejściu do środka było jedno wielkie "wow" :) Z sufitu wszędzie zwisały muzułmańskie żyrandole. Ściany zdobiły przepiękne mozaiki i osiem drewnianych medalionów z imionami ważnych postaci muzułmańskich. Po zachwytach nawą główną można udać się również wyżej skąd można oglądać całą przestrzeń z góry :) Do tego dochodzą również świetne widoki na Błękitny Meczet z okien Hagii Sophi, zresztą wystarczy popatrzeć na zdjęcia:















     Po zwiedzaniu udałem się w okolice fontanny gdzie po raz kolejny zostałem zaczepiony przez sprzedawcę wycieczek rejsowych po Bosforze. Tym razem po krótkiej rozmowie uległem i zakupiłem bilet na rejs na godzinę 16:30 za 15 euro (jak się później okazało nie był to w 100% trafny wybór) i tym samym zapewniłem sobie kolejną atrakcję na ten dzień :)
        Nim ruszyłem dalej obrałem kierunek na Błękitny Meczet. Jednak tak jak się spodziewałem o tej porze były tam spore kolejki chętnych do zwiedzania więc zdecydowałem się przełożyć wizytę tam na poranek dnia następnego. Blisko leży również Pałac Topkapi. Nie miałem w planach zwiedzania płatnych pomieszczeń tylko chciałem pospacerować po dość rozległym terenie Pałacu. Również tutaj spora ilość turystów nie zachęcała do stawania w kolejkach.





      Kolejnym celem zwiedzania tego dnia był słynny Grand Bazar. Najsłynniejszy bazar w Stambule. Można na nim kupić dosłownie wszystko :) Jest bardzo klimatyczny, aczkolwiek wiele osób twierdzi, że nie warto się tam zaopatrywać ponieważ wiele rzeczy taniej można kupić w innych miejscach Stambułu. Tak czy inaczej podczas pobytu w Stambule powinien to być punkt obowiązkowy zwiedzania :)










Z Grand Bazaru skierowałem się w stronę Nowego Meczetu, który budowany był z problemami przez 60 lat i oddany został do użytku w 1663 roku. Będąc na miejscu odwiedziłem oczywiście wspomniany Meczet.








      Prosto z Meczetu udałem się na most Galata :) Moim celem była znajdująca się po drugiej stronie wieża Galata z, której można podziwiać piękną panoramę Stambułu. Wieża ma wysokość 63 metrów i wybudowana została w 1384 roku. Bilet wstępu kosztuje 10 lir tureckich. Jest to miejsce, które zdecydowanie warto odwiedzić w Stambule :)








      Z wieży Galata zawróciłem w kierunku hostelu. Czekał mnie rejs po Bosforze, który miał trwać 2 godziny dlatego też postanowiłem zjeść jeszcze coś w hostelu, a potem na spokojnie udać się w umówione miejsce na Sultanahmet. Wróciłem zupełnie inną drogą co też pozwoliło mi poznać kolejne zakątki miasta. W okolicach umówionej godziny niebo zrobiło się praktycznie bezchmurne dzięki czemu słońce grzało jeszcze bardziej. O umówionej godzinie czekałem przy kiosku gdzie mieli zbierać się chętni na rejs. Na początku była to nieduża garstka ludzi, jednak z każdą minutą tych osób przybywało co coraz bardziej powodowało moje zwątpienie w wrażenia z tego rejsu. Ostatecznie w kierunku przystani ruszyliśmy z przewodnikiem w grupie może 40(!) osób. Szybko przedostałem się na czoło grupy mając w planach zajęcie dobrego miejsca na statku. Po dotarciu na statek udało mi się zająć dobre miejsce. Wiele osób niestety miało bardzo kiepskie miejsca, ale takiej liczby osób chyba nie spodziewał się nikt :/ Rejs rozpoczęliśmy z przystani w okolicach Hagia Sophia, a zawróciliśmy przy moście Sultana Fatiha Mehmeta w okolicach twierdzy Rumeli. Faktycznie trwał on ponad 2 godziny, ale przewodnik był bardzo kiepski. Ograniczał się głównie do mówienia "Tu mamy Hagię Sophię", "Tu widzimy most Galata" itd. Rzadko kiedy dodawał coś z historii widzianych miejsc. No, ale trudno, na przyszłość trzeba uważać na biura z ulicy w Stambule :) Wersja wieczorna rejsu była droższa o 5 euro.













       Po zakończeniu rejsu wróciliśmy do przystani z, której startowaliśmy. Słyszałem wiele głosów średniego zadowolenia z wycieczki. Oczywiście organizatorzy dość nachalnie zachęcali do odwiedzin restauracji, która była przypadkowo, ale skorzystała z tego chyba tylko 1 osoba :) Wróciłem w okolice Hagii Sophii i Błękitnego Meczetu. Byłem głodny więc tym razem udałem się do Macdonalds'a. Postanowiłem pieszo dotrzeć na Plac Taksim. Na początek dotarłem do mostu Galata i ruszyłem w kierunku Placu. Jednak po jakimś czasie stwierdziłem, że jest to jednak za daleko i nie mam chęci tego dnia na tak odległe spacery. Wróciłem więc z powrotem w swoją okolicę. Po drodze przechodziłem częściowo przez Grand Bazar i byłem świadkiem dość dużej awantury i bójki w, której brało udział około 12 osób.





      Wieczór na Sultanahmet wyglądał tak samo jak dzień wcześniej. Piękna fontanna zmieniająca kolory, a wokół na trawnikach całe rodziny i grupy znajomych jedzące posiłki :) 




      Spędziłem tam jeszcze trochę czasu, a potem zmęczony wróciłem do hostelu. W hostelu oczywiście miały miejsce kolejne niezbyt przyjemne sceny z gospodarzami (na szczęście nie dotyczące mnie). Podczas wieczornych rozmów poznałem mieszkańców Ukrainy, Danii, Niemiec, Australii, a więc w pełni międzynarodowe towarzystwo ;) Szybko jednak odłączyłem się od nocnych rozmów gdyż czekał mnie jeszcze jeden dość intensywny dzień w Stambule.
     Ostatni dzień w Stambule rozpocząłem od bardzo wczesnego śniadania. Chciałem jak najszybciej pojawić się pod bramami Błękitnego Meczetu. Zwiedzanie jest darmowe, a bramy otwierane dla zwiedzających są z tego co pamiętam od godziny 8:30. Byłem oczywiście jednym z pierwszych oczekujących, ale na chwilę przed 8:30 pod wejściem zaczęły się pojawiać duże zorganizowane wycieczki :) Mimo tego udało mi się wewnątrz porobić kilka zdjęć nim Meczet został zalany turystami :)









     Z Błękitnego Meczetu udałem się po raz ostatni do hostelu. Spakowałem się, przebrałem w krótkie spodenki i pożegnałem mimo wszystko z tragicznym gospodarzem. W planach miałem przedostanie się tramwajem wodnym na azjatycką część miasta w celu odwiedzenia stadionu piłkarskiego drużyny Fenerbahce. W Stambule jest kilka ciekawych stadionów, ale z racji położenia, niezbyt dużej ilości czasu mogłem sobie pozwolić na odwiedzenie tylko tego stadionu. Dodatkowym plusem było to, że zwiedzanie było darmowe  (raz dziennie). Tak więc kolejny raz odbyłem trasę przez Grand Bazar aż do przystani znajdującej się w pobliżu mostu Galata. Mój tramwaj płynął do dzielnicy Kadikoy. Podróż trwała może z 15 minut. Po dotarciu na miejsce bardzo szybko można poczuć komu tam kibicują. Flagi, barwy, herby klubu Fenerbahce widoczne są w wielu miejscach i nawet bez pytania o drogę idąc i patrząc tylko na porozwieszane flagi można dotrzeć na stadion.






    Jednak po dotarciu na miejsce spotkało mnie małe rozczarowanie. Okazało się, że darmowy tour oczywiście jest, ale nie o godzinie 13:00 jak to było na stronie klubu, ale dopiero o 14:30, a więc 2,5 godziny później od momentu w, którym pojawiłem się na stadionie. Trochę mnie to zniechęciło, ale jednak postanowiłem poczekać. Czas ten postanowiłem wykorzystać na zjedzenie czegoś (padło znowu na maca) i poszukanie biura linii Ulusoy, a więc przewoźnika autokarowego u, którego miałem zakupiony bilet na trasie Stambuł-Saloniki. Niby wszystko było ok, ale nie miałem żadnego potwierdzenia i biletu więc nie do końca czułem się pewnie. W końcu z pomocą lokalnych mieszkańców udało mi się znaleźć biuro w okolicach przystani. Podałem Pani z obsługi nr rezerwacji i powiedziała, że wszystko jest ok. Nalegałem jednak na wydrukowanie biletu i mimo niechęci kobiety otrzymałem go :) Teraz już mając spokój w tej sprawie mogłem wrócić na stadion. W środku czekała już trochę większa grupa chętnych do zwiedzania. Przy okazji można również odwiedzić muzeum klubowe, a następnie wejść na 1 sektor stadionu.









      Z dzielnicy Kadikoy wróciłem na Eminonu w okolicy mostu Galata. Mając jeszcze trochę czasu wróciłem jeszcze raz na Sultanahmet zobaczyć jeszcze raz 2 najsłynniejsze budowle Stambułu :) Porobiłem jeszcze pamiątkowe zdjęcia, poznałem również mieszkańca Syrii, który opuścił swój kraj ze względu na bezpieczeństwo i zamieszkał w Stambule. Chwilę porozmawialiśmy i mój czas w tym miejscu pomału dobiegał końca :)




    Z Sultanahmet musiałem dostać się na oddalony o blisko 11 kilometrów przeogromny dworzec autobusowy. Początkowo obawiałem się trochę o dojazd jednak bardzo szybko okazało się, że nie taki wilk straszny i bezproblemowo dotarłem na miejsce :) Z pomocą pracownika Ulusoy odnalazłem stanowisko swojego autokaru i mogłem już tylko czekać na odjazd do Salonik. Czekała mnie całonocna podróż, która jak zakładałem miała upłynąć bez większych problemów. Jednak jeszcze wtedy nie miałem pojęcia jaka przygoda czeka mnie podczas tej podróży...




    Jakim miastem jest Stambuł? Przed wyjazdem był w moich wyobrażeniach miastem magicznym, ogromnym i pełnym kontrastów z niesamowitymi symbolami w postaci Błękitnego Meczetu i Hagii Sophii. Podczas tego krótkiego pobytu moje zdanie na temat tego miasta zmieniało się, początkowo było bardzo negatywne przez ogrom ludzi, budynków bez spokojnych i zacisznych miejsc, wszędzie korki no i ten tragiczny hostel. Jednak te historyczne miejsca, wieczorny klimat przyjaznej i luźnej atmosfery powodowały, że wracało mi pozytywne spojrzenie na te miasto. Jednak to były tylko niespełna 3 dni, może gdybym pobył tam minimum tydzień byłbym skłonniejszy do szerszych analiz i refleksji z tego miejsca. Pisząc jednak teraz tego bloga z perspektywy czasu mam jednak więcej pozytywnych odczuć odnośnie Stambułu niż to było po powrocie z wyjazdu.


Pierwsza część lipcowego eurotripu                                          Lipcowy eurotrip część 3

2 komentarze:

  1. mistrzu wybierasz hostel z notami 3-4 na booking , na tripadvisor kazdy odradza a pozniej zdziwony ;)) nie bierze sie nic poniżej 7

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam szczerze, że pierwszy raz nie wczytałem się w opinie na temat hostelu :) zależało mi na położeniu więc brałem trochę w ciemno, potem przyjechałem i się zdziwiłem, a dopiero jak wróciłem to poczytałem sobie opinie o tym hostelu...

    OdpowiedzUsuń