poniedziałek, 27 stycznia 2014

Z wizytą w wiecznym mieście, zapraszam do Rzymu :)

   Rzym to miejsce o, którym marzyłem od dawna. Miasto przepełnione historią mającą przeogromne znaczenie. Historią o, której uczyło się na lekcjach w szkole i zawsze uruchamiało się wyobraźnię żeby móc jakoś odtworzyć w głowie życie w starożytnym Rzymie. Dlatego Rzym od dawna mnie fascynował, jednak nigdy nie mogłem się zmobilizować do tego żeby się tam wybrać. Nie mogłem aż do sierpnia 2013 gdy u znajomej zobaczyłem zdjęcia z jej pobytu w Rzymie...decyzja zapadła szybko, włączyłem kompa, odpaliłem stronę Ryanaira i bez większego znaczenia na cenę zakupiłem bilety..
Zapraszam na relację z wiecznego miasta, które było głównym punktem wycieczki oraz z Neapolu i historycznych Pompejów :)
     Wyjazd do Rzymu obejmował termin 14-17 października 2013 roku. Była to w sumie pierwsza lotnicza podróż nie wypadająca w weekend. No, ale miało to dla mnie dużo mniejsze znaczenie. Najważniejsze było to co miałem do zobaczenia :) Rzym! Sama myśl o tym niezwykle mnie ekscytowała. Szybko po zakupieniu biletów lotniczych postanowiłem zorientować się gdzie można wyskoczyć jeszcze na 1 dzień podczas tego wyjazdu. Florencja? Może Bolonia albo Pisa? Nic z tego, szybko zorientowałem się, że najbliżej z Rzymu będzie do Neapolu, a skoro Neapol to i Pompeje :) i tym sposobem zakupiłem bilety na pociąg intercity Rzym-Neapol-Rzym za 18 euro w promocyjnej cenie.
   Jak przed każdym wyjazdem sprawdzałem również prognozy pogody na przeróżnych stronach. Większość stron pokazywała mi, że pierwszego dnia w Rzymie będą przelotne opady deszczu, drugiego dnia gdy będę w Neapolu będzie tam burza, a dnia trzeciego w Rzymie czekają mnie również lekkie opady. Zapowiedzi nie były zbyt optymistyczne, ale wierzyłem, że aż tak źle to nie będzie :)
    Na kilkanaście dni przed wylotem mój lot został przekierowany z lotniska Chopina w Warszawie na lotnisko w Modlinie, które w końcu zostało uruchomione. Nie do końca się z tego cieszyłem, ale co miałem zrobić.
     Wylot na lotnisko Ciampino pod Rzymem miałem w godzinach wieczornych. Oznaczało to więc pierwszy nocleg na lotnisku. Pogoda wieczorem była ładna i przede wszystkim było ciepło :) Pokręciłem się trochę po okolicy lotniska, a następnie udałem się do hali odlotów żeby pospać na krzesłach. Niestety po 2 godzinach okazało się, że ta część lotniska jest na noc zamykana więc trzeba było wrócić do hali przylotów, a tam warunki do noclegu były trochę gorsze. Jakimś cudem udało mi się jednak pospać około 3 godzin co i tak było dobrym wynikiem. Rano postanowiłem jak najszybciej dostać się do Rzymu i do zarezerwowanego hostelu. Nie zdecydowałem się na bezpośredni autobus do miasta, tylko postanowiłem skorzystać z opcji bus miejski+metro co miało wyjść taniej niż autobus bezpośredni do miasta. Taniej wyszło, ale dojazd trwał niestety dużo dłużej. Na dworzec Roma Centrale dotarłem po blisko 2 godzinach! Byłem tam po godzinie 9, a o godzinie 10 miałem być już w hostelu.
    Co do hostelu tutaj również nie obyło się bez przygód :) według mapy hostel znajdował się niedaleko dworca głównego w Rzymie. Wystarczyło iść tylko ulicą biegnącą równolegle do torów. No i gdy tak szedłem i szedłem zacząłem się zastanawiać czy napewno dobrze idę bo za nic w świecie nie mogłem trafić na hostel...zapytałem w końcu po jakimś czasie ochroniarza z marketu gdzie mam się kierować. On stwierdził, że idę w złą stronę. Więc poszedłem w przeciwnym kierunku, ale dotarłem znów do wejścia dworca głównego. Więc wróciłem się ponownie, ale nadal nie wiedziałem gdzie iść...w końcu po drodze wstąpiłem do innego hotelu i tam poprosiłem o pomoc babkę z recepcji. Ona zadzwoniła i zapytała się gdzie powinienem się kierować ponieważ okazało się, że hostel ma dwa oddziały na tej samej ulicy tylko znacząco od siebie oddalone :) W końcu jednak zostałem prawidłowo pokierowany i po blisko 40 minutach krążenia dotarłem do hostelu. Zameldowałem się, zapłaciłem za 2 nocki 30 euro i poszedłem do pokoju. Pokój dzieliłem z 5 osobową grupą azjatyckich turystów, których miałem okazję poznać dopiero wieczorem ;)
     Po krótkim odpoczynku czas było ruszyć na zwiedzanie. Dotarłem pieszo do dworca głównego i tam w automacie zaopatrzyłem się w bilet dobowy na komunikację miejską za 6,70 euro. Z mapą w jednym ręku i z aparatem w drugiej dłoni ruszyłem do metra. Na pierwszy cel obrałem Watykan :) Podczas tego wyjazdu zdecydowałem się zwiedzić sporo miejsc dlatego też plan dnia był bardzo napięty. Dotarłem w końcu na Plac Świętego Piotra, który do tej pory znałem tylko ze zdjęć i telewizji. Plac jest naprawdę duży :) Trafiłem niestety na przygotowania do jakiejś mszy ponieważ cały plac zastawiony był krzesełkami. Na dodatek w tym dniu był też zjazd młodzieży katolickiej z Niemiec więc kolejka do bazyliki była przeogromna. Nie miałem jednak zamiaru rezygnować z wejścia i cierpliwie stanąłem w połowie kolejki :) Na szczęście wejście szło w miarę sprawnie.































    W końcu udało mi się wejść do bazyliki. W środku zdecydowanie robiła ona na mnie największe wrażenie spośród wszystkich katedr, bazylik, które udało mi się odwiedzić. Ciężko było wzrokiem ogarnąć całe wnętrze bazyliki Świętego Piotra. Przepiękne zdobienia, obrazy, malowidła i ogromna ilość grobów dostojników kościelnych to tylko niektóre z elementów, które czynią bazylikę niezwykle pięknym i ważnym miejscem. Mógłbym rozpisywać się jak ważne rzeczy znajdują się w bazylice,ale skupię się na miejscu dla mnie tam najważniejszym, na grobie Jana Pawła II, którego to najbardziej wzrokiem i sercem szukałem w tym miejscu. Czy człowiek jest gorliwym katolikiem czy też nie podchodząc do kaplicy z grobem Jana Pawła II automatycznie ściera się z przedziwnym uczuciem, uczuciem, które uspokaja i wywołuje wiele refleksji...



































   Prosto z wnętrza bazyliki udałem się na jej kopułę. Tutaj niestety również musiałem odstać swoje w kolejce. Bilet kosztował 5 euro za wejście po schodach bądź 7 euro za wjazd windą przez 2/3 drogi. Ja zakupiłem bilet w pierwszej wersji i do pokonania miałem 551 schodków :) Droga lekko męczyła ze względu na to, że było tam dość duszno. Najpierw można było podziwiać wnętrze bazyliki z góry, a następnie wychodziło się na taras zewnętrzny skąd można było już podziwiać panoramę Rzymu, ogrody watykańskie wraz z rezydencją papieża. Widoki były bardzo ładne, ale było bardzo ciasno ze względu na ogromną ilość turystów.





































    Z kopuły udałem się jeszcze raz do wnętrza bazyliki. Następnie po paru minutach opuściłem ją. Na tym moje zwiedzanie Watykanu się zakończyło. Nie zdecydowałem się tym razem na zwiedzanie słynnych muzeów watykańskich. Wiem, że zdecydowanie warto tam iść, ale postanowiłem odłożyć to na kolejną wizytę w wiecznym mieście. Odchodząc od Placu Świętego Piotra co i rusz oglądałem się za siebie rzucając ostatni raz spojrzeniem w stronę bazyliki. Zwiedzanie bazyliki Świętego Piotra zajęło mi blisko 5 godzin!







































     Z Placu Świętego Piotra spacerem udałem się w kierunku Zamku Świętego Anioła. Jest to grobowiec wzniesiony dla Cesarza Hadriana wzniesiony w 139 roku p.n.e. Obecnie znajduje się tam watykańskie muzeum średniowiecznej broni.































     Po zwiedzaniu zamku postanowiłem odpocząć i coś zjeść. Po paru minutach spaceru wybrałem mały lokal niedaleko Placu Świętego Piotra gdzie za 8,5 euro dostałem ciepłą kanapkę+colę. Wielkość kanapki nie do końca warta była tej ceny, ale głód był silniejszy :) Po posiłku ruszyłem na dalsze zwiedzanie. Tym razem zmierzałem w kierunku Piazza del Popolo. Przez lata było to miejsce publicznych egzekucji. Obecnie jest to jeden z wielu rzymskich placów. Na środku placu stoi obelisk umieszczony tam przez papieża Sykstusa V w 1589 roku.














































    Kolejnym punktem zwiedzania pierwszego dnia były słynne schody hiszpańskie na Piazza di Spagna. Schody ukończone zostały w 1725 roku, a na ich szczycie znajduje się kościół Trinita dei Monti. Kościół i schody ufundowane zostały przez rząd francuski. Oczywiście schody są tłumnie odwiedzane przez turystów.
































Będąc w tej okolicy postanowiłem pokręcić się trochę czasu wąskimi uliczkami okolic Piazza di Spagna. Pełne były one kawiarenek, pizzerii gdzie można było odpocząć przed dalszą wędrówką :)

































    Po Piazza di Spagna czekała na mnie chyba najładniejsza fontanna jaką do tej pory mogłem oglądać na własne oczy- fontanna Di Trevi :) Fontanna prezentuje styl barokowy i wybudowana została w latach 1735-1776. Przesądnie wrzucać można do fontanny monety przez ramię stojąc tyłem do fontanny. Ma to zapewnić powrót do Rzymu. W słynnym filmie Woodiego Allena "Zakochani w Rzymie" gdzie jedna ze scen odbywa się właśnie przy fontannie wiele osób błędnie stwierdza, że ta scena nagrywana była właśnie przy fontannie Di Trevi. Fontanna w filmie wybudowana została tylko na jego potrzeby :) Natomiast fontanna Di Trevi jak na znane miejsce w Rzymie tłumnie oblegana jest przez turystów i naprawdę momentami ciężko znaleźć tam chociaż kawałek miejsca :)
































Przy fontannie Di Trevi znajdowało się również wiele stoisk z pamiątkami, mapami i innymi drobiazgami, które można było zakupić:) Ja skupiłem się tylko na oglądaniu ponieważ sporą cześć identycznych pamiątek widziałem dużo taniej w innych częściach miasta.




























    Ze stoisk z pamiątkami przy fontannie Di Trevi skierowałem się w stronę Panteonu. Panteon to budowla będąca świątynią (w tłumaczeniu nazwa oznacza miejsce poświęcone wszystkim bogom) zbudowana w obecnym kształcie w 125 p.n.e. Jest to jedna z najlepiej zachowanych budowli starożytnego Rzymu. Jest to też największa na świecie budowla kopułowa. Na mnie budowla zrobiła ogromne wrażenie i myślę, że będąc w Rzymie zdecydowanie warto tam się udać :)



































Zbliżały się już godziny wieczorne więc postanowiłem pomału na ten moment kończyć zwiedzanie i wrócić do hostelu w celu zjedzenia jakiegoś posiłku. Po drodze ująłem kilka miejsc, które bardzo mnie zaciekawiły, był to min. ruiny starożytnej świątyni.






























    Nim już ostatecznie udałem się do hostelu przespacerowałem się na Plac Wenecki gdzie znajduje się Il Vittoriano - Ołtarz Ojczyzny czyli pomnik Wiktora Emanuela II, jest to monumentalna budowla mieszcząca w sobie Grób Nieznanego Żołnierza oraz muzea.





























    Po tej wizycie wróciłem do hostelu.Po drodze wszedłem do supermarketu Billa na małe zakupy. Sklep znajduje się w budynku dworca głównego więc był po drodze. Wróciłem do hostelu z piwem i jedzeniem z zamiarem pójścia spać, ale jednak po godzinie stwierdziłem, że jak nie dziś to już podczas tego wyjazdu nie będę miał okazji zobaczyć Rzymu nocą. Ubrałem się więc i ruszyłem do centrum :)



























     Na pierwszy cel wieczornego zwiedzania wybrałem Piramidę Cestiusza. Tak, tak w Rzymie jest piramida :) co prawda nie tak imponująca jak te z Gizy, ale jest :) Jest to grobowiec Cestiusza wzniesiony w 12 p.n.e.
Piramida fakt mała nie jest, ale niestety była cała w rusztowaniu, nie trafiłem w dobrym momencie tam.






































   Tyle piramidy widziałem :) wróciłem więc do metra i pojechałem w stronę Koloseum :) Chyba najsłynniejszej rzymskiej budowli. Zwiedzać je miałem zamiar 3 dnia, ale chciałem zobaczyć jak wygląda w nocnym oświetleniu.








    Po odwiedzeniu tego miejsca stwierdziłem, że jednak ogarnia mnie już zmęczenie i czas wracać. Następnego dnia już o 7:30 miałem pociąg z Rzymu do Neapolu i pod żadnym pozorem nie mogłem na niego zaspać :) To co mnie bardzo ucieszyło po dniu pierwszym to pogoda, nie spadła ani kropla z zapowiadanego deszczu. Tym też sposobem dzień pierwszy wyjazdu się zakończył :)
     Dzień drugi rozpoczął się szybką pobudką, śniadaniem i marszem na dworzec główny. Pogoda tym razem nie rozpieszczała bo kropiło i widać było, że w nocy padało mocniej. Jednakże najważniejsze dla mnie było to, że nie zaspałem. Dotarłem w końcu na dworzec i ruszyłem od razu na właściwy peron do pociągu relacji Rzym-Neapol. W pociągu odnalazłem swoje miejsce i ruszyłem. Podróż trwała lekko ponad 2 godziny i przed godziną 10 znalazłem się w Neapolu. Całą drogę na niebie wisiały deszczowe chmury co też lekko mnie niepokoiło. Z dworca głównego w Neapolu w celu dostania się na Pompeje należało zejść na peron dworca podmiejskiego Napoli-Garibaldi. Bilet do stacji Pompeii Scavi kosztuje jedyne 2,90 euro. Na peronie przeważali głownie turyści tak samo jak ja jadący zobaczyć ruiny tego historycznego miasta zniszczonego przez erupcję Wezuwiusza. Pociąg podmiejski pojawił się po około 20 minutach.




























    Podróż z Neapolu do Pompeii Scavi docelowo trwa około 40 minut. Podczas podróży stało się coś czego się w sumie nie spodziewałem. Jak tylko pociąg ruszył z Neapolu rozpętała się prawdziwa ulewa, ulewa tak ogromna, że nic nie było widać przez okna. Przerażało to mnie i wszystkich turystów będących w pociągu. Mało kto z nich miał parasolkę, większość była w krótkich spodenkach. Miałem obawy co ze zwiedzaniem ruin jeśli pogoda się nie uspokoi. Dojechaliśmy więc w tej ulewie aż do stacji docelowej. Od drzwi pociągu do budynku stacji było około 15 metrów, a zmokłem przez ten odcinek tak jakbym stał na deszczu z 10 minut. Nie było dobrze..w budynku stacji wszyscy masowo kupowali peleryny przeciwdeszczowe za 2,5 euro. Ja się wstrzymywałem z zakupem. Po około 10 minutach deszcz ustał, ale nadal niebo zwiastowało wiszącą w powietrzu ulewę.




   Po jakimś czasie z ruin wróciła pewna rodzinka w jeszcze innych pelerynach przeciwdeszczowych i powiedzieli mi, że kupili je przed wejściem na ruiny. Więc ruszyłem. Dotarłem do wejścia i faktycznie stał tam facet sprzedający peleryny. Chciał 3 euro od sztuki. Zagadałem i dialog wyglądał tak:
Ja: po ile jedna sztuka?
sprzedawca: 3 euro
Ja; dam Panu 2 euro
sprzedawca: nie, 2,5 euro
Ja: mogę dać 2 euro
sprzedawca: 2,5 euro za 2 sztuki
Ja: po co mi dwie sztuki skoro jestem sam?
sprzedawca:nie wiem :)

    No i po tej wymianie zdań postanowiłem zaryzykować i wejść na ruiny bez peleryny. Poszedłem kupić wejściówkę na ruiny (13 euro) i mapę (2 euro) bo żadnych bezpłatnych nie było. Na ruiny bez mapy raczej nie warto wchodzić, takie jest moje zdanie po zwiedzeniu tego miejsca. Miasto Pompeje uległy zniszczeniu jak już wcześniej wspomniałem podczas erupcji wulkanu Wezuwiusz w dniu 24 sierpnia 79 roku p.n.e., dzięki popiołowi wulkanicznemu w bardzo dobrym stanie zachowały się ruiny miasta, kilkanaście ciał ludzkich i wiele przedmiotów codziennego użytku. Sam zwiedzanie miasta to według mnie minimum 3 godziny, uliczkami miasta można chodzić bardzo długo podziwiając zniszczone miasto. Pierwszy raz widziałem tak duże starożytne miasto więc na mnie zrobiło to spore wrażenie. Myślę, że w bardzo słoneczne dni robi ono jeszcze większe wrażenie ponieważ podczas mojego zwiedzania z powodu ulewy, która była w wielu miejscach stały ogromne kałuże. Tak czy inaczej warto, zdecydowanie warto się tam wybrać żeby zobaczyć te historyczne miasto. Rozpisywać się więcej nie będę, myślę, że wystarczy obejrzeć kilkadziesiąt poniższych zdjęć :)










































   Turystów cała masa, 3 godziny spacerowania i uznałem, że można wracać żeby poczuć trochę klimat Neapolu. Co do pogody..to do przez cały pobyt na Pompejach przez chwilę była mżawka, a tak ani kropli więcej, a pod sam koniec na niebie pojawiło się już w pełni słońce. Moja decyzja co do peleryny przeciwdeszczowej była więc trafna :) Jednak pojawił się inny problem, bateria w moim aparacie wskazywała na jedną kreskę, a niedługo potem na baterię na wyczerpaniu, a ja niestety nie zabrałem ze sobą ładowarki co było moim ogromnym błędem. Tak czy inaczej wróciłem na stację, zakupiłem bilet za 2,90 euro na pociąg i wróciłem do Neapolu. Miałem jeszcze parę godzin bo pociąg powrotny do Rzymu miałem po godzinie 19.
     W pierwszej kolejności udałem się do informacji turystycznej po mapę miasta, a następnie do lokalnego oddziału Macdonalds'a na małe jedzonko. Następnie ruszyłem już przy bardzo słonecznej pogodzie na zwiedzanie:)
      Sam Neapol? Zgiełk, hałas, pełno skuterów, wąskie uliczki, gorąco i sporo śmieci. Tak w skrócie można opisać te miasto. W wąskich uliczkach momentami ciężko mi było się odnaleźć mimo dysponowania zarówno przewodnikiem jak i mapą.







































    Na początek zwiedzania miasta postanowiłem udać się do Katedry Świętego Januarego. Nie myślałem, że odnalezienie jej sprawi mi tyle kłopotów. Wszystko to oczywiście przez wąskie uliczki :)
     Katedra pochodzi z XII wieku i poświęcona jest Świętemu Januaremu, który był patronem Neapolu. W katedrze można znaleźć kilkanaście wspaniałych zabytków min. krypta Succorpo zawierająca urnę z koścmi Swiętego Januarego.
































































     Od katedry Świętego Januarego postanowiłem skierować się nad morze. Chciałem koniecznie zobaczyć znajdujący się w okolicach portu zamek Nuovo górujący nad okolicą oraz sam port. W tym celu musiałem znów pokręcić się po wąskich uliczkach miasta. Spotykałem po drodze wiele ciekawych miejsc godnych zobaczenia i sfotografowania, ale niestety padająca bateria w aparacie zmusiła mnie do totalnej oszczędności i robienia zdjęcia tylko w kilku miejscach.





























     Zamek Nuovo jest według przewodników i stron internetowych głównym symbolem architektonicznym Neapolu. Prace nad budową tego potężnego zamku rozpoczęły się w 1279 roku, a zakończyły 3 lata później. Zamek w swojej historii był kilkukrotnie przebudowywany i oblegany. Ostatnia rozbudowa i renowacja miała miejsce w 1823 roku. Obecnie zamek można odpłatnie zwiedzać. Znajduje się w nim również muzeum. Zamek oczywiście jest piękną budowlą, ale w momencie gdy byłem w Neapolu praktycznie cały Piazza Muncipio przy którym znajduje się zamek jest rozkopany pod budowę prawdopodobnie kolejnej linii metra i ciężko znaleźć było miejsce gdzie można by dobrze ująć zamek na zdjęciu :)
      Oprócz wyżej wspomnianych miejsc w Neapolu jest jeszcze kilka innych godnych uwagi zabytków min. Pałac Królewski z okresu baroku, kościół San Francesco di Paola, teatr San Carlo, galeria Umberto I w stylu neorenesansnowym. Niestety z racji słabej baterii w aparacie nie ująłem tych miejsc na zdjęciach, ale wspominam o nich gdyż warto je zobaczyć. Podczas pobytu w Neapolu bardzo chciałem również zobaczyć słynny wulkan Wezuwiusz. Mimo bardzo słonecznej pogody wulkan swój szczyt przez cały czas chował w chmurach :)



























    Przed godziną 19 pojawiłem się znów na dworcu głównym w Neapolu w oczekiwaniu na powrotny pociąg do Rzymu. Okazało się jednak, że we Włoszech nawet pociągi Intercity mogą mieć spore opóźnienie. Mój miał poślizg godzinny :) No, ale na szczęście w końcu przyjechał i po godzinie 22 znów byłem w Rzymie. W Neapolu z zapowiadanej burzy nie było nic, a w Rzymie jak się przekonałem po powrocie padało chyba cały dzień. Po raz kolejny miałem szczęście co do pogody :)
     Po dotarciu do hostelu zamieniłem jeszcze kilka słów z opiekunem tego miejsca i udałem się szybko spać. Czekał mnie jeszcze jeden dość intensywny dzień w Rzymie.
     Trzeci dzień pobytu również rozpocząłem bardzo wcześnie. Tego dnia chciałem zwiedzić Koloseum oraz Forum Romanum i kilka innych miejsc. Czasu miałem niewiele więc tymbardziej chciałem być tam jak najwcześniej żeby uniknąć tłumów turystów. Był to też mój ostatni dzień w Rzymie co oznaczało wymeldowanie się z hostelu. Niestety z obsługi nikogo o tej porze nie było (byli w drugim hostelu) więc kluczyk od pokoju zostawiłem u jednego z azjatyckich kolegów z pokoju :) Tego dnia nie kupowałem już biletu na komunikację miejską i w kierunku Koloseum ruszyłem pieszo. Spacer był bardzo przyjemny bo pogoda zwiastowała tego dnia dość mocne słońce. Dotarłem w końcu do tej majestatycznej budowli :) bilet wstępu obejmujący Koloseum, Forum Romanum oraz wzgórze Palatyn kosztuje 12 euro.
     W końcu bramy zostały otwarte i można było przekroczyć próg tej historycznej budowli. Kto oglądał film "Gladiator" wie czym było dla Rzymian Koloseum. Walki gladiatorów na śmierć i życie, walki z dzikimi zwierzętami, plac pełen pułapek, a na trybunach blisko 87 tysięcy osób oczekujących krwiożerczych scen. To musiało robić niesamowite wrażenie. Koloseum zbudowano w latach 70-80 n.e. W późniejszych latach Koloseum zmieniało swoje przeznaczenie, było cmentarzem, ufortyfikowaną twierdzą, a w roku 1349 w skutek trzęsienia ziemi zawaliła się zewnętrzna część południowej ściany. Obecnie z potęgi Koloseum zostały ogromne ruiny, które i tak według mnie robią wrażenie. Można wyobrazić sobie jak potężną budowlą była ta arena :)






























   Gdy już zszedłem z Koloseum udałem się ścieżką na teren Forum Romanum. Forum Romanum to najstarszy plac w Rzymie. Otaczają go wzgórza: Kapitol, Palatyn, Celius, Eskwilin, Wiminał, Kwirynał. W starożytnym Rzymie był to najważniejszy polityczny, religijny i towarzyski ośrodek. Tutaj odbywały się najważniejsze wydarzenia publiczne. Okres świetności ośrodek przeżywał za czasów Juliusza Cezara. Wtedy Forum Romanum zostało powiększone o kolejne świątynie i ośrodki. W późniejszych okresach następował powolny upadek tego miejsca. Prace wykopaliskowe rozpoczęto w 1803 roku, a w pełni prowadzone był od roku  1898.
     Obecnie Forum Romanum i Palatyn, które można zwiedzać to bardzo rozległe tereny pokryte ruinami w różnym stanie.  Z niektórych budowli zostało naprawdę niewiele, a niektóre w pewnym sensie zachowały się dość dobrze. Dostępność miejsc jest bardzo duża dlatego też uważam, że mimo możliwości obejrzenia Forum Romanum z zewnątrz warto jednak wejść na teren tego miejsca i pospacerować po ruinach symbolu potęgi starożytnego Rzymu.






























    Po opuszczeniu Forum Romanum ponownie udałem się do Il Vittoriano. Tym razem zdecydowałem się na krótką wizytę wewnątrz muzeum. Pobyłem tam około 30 minut i przespacerowałem się na wzgórze Kapitol. Na historycznym wzgórzu Kapitol obecnie mieści się bardzo znane muzeum Kapitolińskie. Na placu przed muzeum stoi pomnik Marka Aureliusza. Nie jest to jednak oryginalny pomnik z okresu średniowiecznego Rzymu, gdyż ten znajduje się w muzeum Kapitolińskim.




























   Mój czas w Rzymie pomału już się kończył. Wiedząc, że muszę już wracać na lotnisko postanowiłem zobaczyć jeszcze jedno miejsce. Były to słynne Usta Prawdy. Jest to okrągły marmurowy medalion liczący sobie około 2 tysięcy lat znajdujący się w przedsionku bazyliki Santa Maria in Cosmedin. Legenda głosi, że każdy wkładający dłoń w usta medalionu kłamie straci kończynę :) Taka mała ciekawostka na koniec wycieczki do wiecznego miasta :)



























    Dosłownie chwilę po zrobieniu tego zdjęcia bateria w aparacie padła mi całkowicie. Więc na szczęście udało mi się zrobić ostatniego dnia kilka ważnych zdjęć na pamiątkę :)  Wróciłem na dworzec główny i na lotnisko postanowiłem wrócić już autobusem bezpośrednim za 4 euro. Podróż minęła dość przyjemnie i bezproblemowo. Sam lot do Modlina również. Jednak wracając jeszcze do lotu w obie strony to muszę przyznać, że jeszcze ani razu nie spotkałem się z tak dużą ilością małych kłótni w samolocie o miejsce :)
    Sam Rzym? Jak dla mnie świetne miejsce, warte spędzenia tam wielu dni i częstych powrotów. Ja wiem, że tam wrócę zobaczyć jeszcze wiele ciekawych miejsc na, które zwyczajnie teraz nie miałem czasu i zachęcam do podróży tam każdego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz